Co nieco o psach
Wszystkie publikowane teksty są naszego autorstwa i nie wyrażamy zgody na ich publikowanie czy kopiowanie bez naszej wiedzy i zgody.
I. Wstęp.
II. Posiadanie psa, a odpowiedzialność.
III. Jak już jesteś człowiekiem odpowiedzialnym.
IV. Wybieramy psa – rasowy czy mieszaniec.
V. Pies czy suka – co lepszego?.
VI. Żywienie hawańczyka (no i trochę o innych psach).
VII. Kosmetyka hawańczyka (no i innych psów).
VIII. Mój ulubiony temat – wychowanie psa i socjalizacja.
IX. No też są tematy niewygodne – śmierć, eutanazja i wybór kolejnego psa.
X. Hodować czy nie hodować i … pseuduchy pod poduchy.
XI. Bon ton posiadaczy psów na co dzień.
XII. Jak wybrać dobrego weterynarza?
XIII. Dziecko, hawańczyk i pies – czy to do pogodzenia?
I.
To miejsce na naszej stronie poświęcamy różnorodnej tematyce związanej z psami, opieką nad nimi, praktycznymi poradami i hawańczykami. Coś na kształt praktycznej obserwacji psów i nabytej „wiedzy stosowanej”, z którą chcemy się z Tobą Czytelniku podzielić. Mamy nadzieję, że nasze uwagi będą pomocne w podjęciu trudnej decyzji o posiadaniu psa, a tę część będziemy rozwijać treściwie, może trochę z przymrużeniem oka.
W dużej mierze inspiracją do tej części były pytania kierowane do nas i problematyka z jaką spotkaliśmy się dotychczas. Głównie treści będą autorstwa Bogusi, ale przy cenzurze Jarka (cyt. „a stara pieprzy trzy po trzy”).
Życzymy więc miłego czytania, a pytania i uwagi prosimy kierować na naszego maila hodowlanego lub zapraszamy do nas na facebooku, czy na rozmowę telefoniczną.
W związku z tym, że teksty powstawały w różnym czasie to zaszła konieczność ich datowania i uaktualnienia.
I tak: część I do III powstał w II poł. 2017 r. , a IV do XII sukcesywnie w trakcie 2018 r. W 2019 r. udało mi się tylko uaktualnić tę część i wprowadzić drobne korekty, bo czas leci nie ubłagalnie.Rozdział XIII napisałam pod koniec 2020 r. Niestety moja praca zawodowa i obowiązki nie pozwalają mi na swobodne pisanie. Plany pisarskie oczywiście mam i napiszę kolejne części ….. kiedyś.
II.
Tu chcielibyśmy opisać bardzo trudną problematykę, mianowicie odpowiedzialności.
Odradzam posiadanie psa, bo to i nie jest zbyt „czyste”, trudno nieraz nauczyć go załatwiania potrzeb fizjologicznych poza mieszkaniem, a i zapach też nie jest za specjalnie przyjemny. Trzeba go wziąć na wakacje lub komuś podrzucić, trzeba ponosić koszty szczepień i pożywienia, kosmetyki i akcesoria dla zwierząt też nie są tanie, a jak zachoruje to weterynarz jest refundowany wyłącznie z naszej kieszeni. No i jeszcze problem – żyją i mogą naprawdę długo żyć.
NIE ISTNIEJE RASA PSA DLA KAŻDEGO. NIE ISTNIEJE PIES DLA KAŻDEGO.
Posiadanie psa jest często mylone z beztroską przyjemnością posiadania słodkiej mordki, która do tego ma być piękna, no bo fajnie by było się „tym” pochwalić w około.
Niestety to nie jest tak… i tu zaczynają się przysłowiowe schody.
Jesteśmy obecni w grupie na facebooku m.in. „Nie!!! dla bandytów maltretujących zwierzęta”. Posty tam zamieszczane są tak oburzające, że (i tu zacytuję klasyka) ” nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić ” ludzkie postępowanie wobec zwierząt. To właśnie czyni ta chwila, kiedy bierzemy takie „słodziutkie” szczeniaczki, a jak wyrastają to już nie bardzo chce nam się nimi zajmować, już się znudziły nam lub dzieciom, a i nie ma komu oddać, albo jakimś cudem pojawia się alergia itd. itd.
Pojawiają się argumenty co najmniej dziwaczne – a dla nas niezrozumiałe. Dlaczego? No bo przecież „człowiek” to jawi się jako stworzenie rozumne, czyli m.in. umie wnioskować, a nie posiadać dużo kasy bo stać go na zakup np. psa. Wie jaka jest przyczyna i jaki skutek. Jeżeli bierzemy do domu psa to się musimy nim zająć ze wszystkimi konsekwencjami, a i tymi najmniej przyjemnymi. Dla normalnego, średnio rozwiniętego i niekoniecznie majętnego człowieka jest to naturalne. Snobizm człowieka niestety powoduje dużo szkód i dla zwierząt.
Będę się powtarzać wielokrotnie – ale w Polsce i na świecie nie ma obowiązku posiadania zwierząt, a nasze egoistyczne prawa kończą się tam gdzie naruszamy prawa innych (w tym i zwierząt). Niestety współczesny człowiek mówi wyłącznie o swoich prawach, a zapomina o obowiązku. Cieszymy się jednak, że ludzie coraz częściej ponoszą odpowiedzialność karną za bestialstwo wobec zwierząt, bo jakby nie patrzeć jest to nieludzkie i nieetyczne postępowanie człowieka.
III
Jak już jesteś człowiekiem odpowiedzialnym i postanowiłeś Czytelniku czytać dalej to pewnie zadasz nam pytanie to dlaczego my mamy psy? Odpowiadam zawsze – jeden lubi znaczki, drugi jeździć na nartach a ja kocham psy (szczęśliwie Jarek też je polubił). Posiadanie psa dla mnie było wielkim marzeniem od dziecka i jak go już dostałam to żaden obowiązek dla mnie nie był przykry. Moja Argo (owczarka niemiecka) była najmądrzejszym, najpiękniejszym i najukochańszym psem na świecie.
Obowiązek wobec psów jak sprzątanie, higiena, żywienie, opieka weterynaryjna to coś co jest naturalne w naszym życiu i nie przeszkadzają nam. To nasz styl życia, a psy są naturalnie obecne w nim – tak zwyczajnie bez wielkich ceregieli.
Z resztą nie lubię i drażni mnie określenie, że psa traktujemy jak dziecko. My tak nie traktujemy psów. Faktycznie jest to swoisty domownik i nie jest traktowany nigdy przedmiotowo a wyłącznie zawsze podmiotowo. Należymy to tej grupy właścicieli, którzy przyznają się do „wpuszczania” psa do łóżka.
Zapytasz Czytelniku – to po co je mamy skoro są kosztowne? Wcale, aż tak nie są kosztowne jeżeli rozsądnie się je wychowuje, a pieniądze wydaje „z głową” czyli jak w każdej dziedzinie naszego życia. Można kupić mięso za 200 zł i 10 zł, kosmetyki i akcesoria też różnie kosztują. Ten wybór zależy wyłącznie od nas.
Kosmetyka psa też nie jest kłopotliwa jeżeli nie mamy dużo psów, może być to nawet duża rasa, no i oczywiście jeżeli wykonujemy to systematycznie, wówczas niekoniecznie musimy codziennie (to zależy też od rasy).
Jeżeli mamy psa z porządnej hodowli, która dba o warunki w jakich przebywają psy, suka ciężarna i szczenięta to są to zdrowe psy. Wówczas koszty weterynarza ograniczają się zazwyczaj do szczepień i odrobaczania.
IV.
Jeżeli chciałabym mieć tylko psa – nigdy nie wybrałabym psa rasowego.
Jeżeli chciałabym mieć charakter psa – nigdy nie wybrałabym mieszańca.
Czemu twierdzę, aż tak skrajnie? Wcale nie – to nie jest skrajność.
Jeżeli mówię o rasie to tylko dotyczy to psów z FCI (Związek Kynologiczny w Polsce jest członkiem FCI), a nie jakichś stowarzyszeń czy klubów. Inne są zasady hodowlane w FCI, gdzie są psy oceniane pod kątem ustalonego wzorca rasy, a w stowarzyszeniach czy klubach psy mają tylko potwierdzenie pochodzenia (nie rasy) psa. Używanie nazwy rasy w organizacjach nie uznanych przez FCI czy przez FCI jest dla mnie zwykłym plagiatem. Wiem, że to jest drażliwy temat i dlatego nie będę go rozwijać.
Od zawsze próbuję tłumaczyć ludziom, że psa nie wolno wybierać tylko na wygląd. Takie postępowanie jednak w przeważającej mierze występuje u ludzi. Podoba mi się wygląd rasy więc ją egoistycznie chcę. I nic bardziej mylnego. Dana rasa ma przede wszystkim specyficzny charakter. Świadomy hodowca mówi o wadach swojej rasy i zaletach według niego, przy czym to co dla jednych jest zaletą dla innych może być wadą i odwrotnie.
Miałam to szczęście, że trafiłam na taką hodowczynię (też Małgosię) i bardzo jej podziękowałam za uchronienie psa od możliwości wybrania mu życia mało odpowiadającego mu u nas.
Świadomość wyboru charakteru psa poprzez wybór rasy zaoszczędzi nam wiele zawodów, bo to nie pies (rasa) jest „głupi” tylko człowiek „głupio” bo pochopnie wybrał. Wybierając rasę musimy najpierw uświadomić sobie jacy my jesteśmy, co nam nie będzie przeszkadzać i z jakimi problemami musimy się godzić.
Jak już wiemy jacy my jesteśmy to przechodzimy do pielęgnacji. I znowu – czy nam odpowiada właśnie taki sposób pielęgnacji, bo np. nie będziemy psa czesać często, albo właśnie to lubimy itd.
Mieliśmy szczęście w naszej krótkiej karierze hodowlanej, że nasze maluszki zostały wybrane przez nowych właścicieli świadomie i ze świadomością rasy. Naprawdę dla hodowcy jest to duży komfort i radość. Mam nadzieję, że czas pokaże same plusy i bezproblemowe funkcjonowanie naszych maluchów w swoich nowych rodzinach. Na razie tak właśnie jest. Z obserwacji w innych zaprzyjaźnionych hodowlach to się sprawdza w długiej perspektywie czasu.
Opieka weterynaryjna niestety jest konieczna niezależnie od rasowości. Oczywiście osobniczo może być różnie (tak jak u ludzi), a i nie bez znaczenia ma dobór rasy. Istnieją rasy obciążone genetycznie różnymi chorobami i wybierając taką rasę musimy być tego świadomi. Nie zgadzam się z obiegową opnią, że mieszańce są zdrowsze. Niestety spotkałam często mieszańce chorowite, bo były odchowane w złych warunkach, niedożywione, niezaopatrzone weterynaryjnie itd.
My nasze psy (hawańczyki i bernardyny) tylko szczepimy i odrobaczamy. Weterynarz bywa u nas jeszcze do oglądu szczeniąt po porodzie. I to na tyle. Więc i kosztowo nie ma problemów.
Jeżeli drogi Czytelniku chcesz mieć tylko psa i jesteś w stanie go wychować, bo nie wiesz jaki to będzie charakter, ale jesteś cierpliwy i odpowiedzialny – to weź tylko mieszańca. Jest wiele psów naprawdę potrzebujących dobrych kochających domów. Żadną ujmą jest posiadanie psa nierasowego, może być on nawet brzydki. Z resztą określenia „ładny” czy „brzydki” to kwestia gustu. Mieszańce kochają nas tak samo jak rasowe.
Problematyczne mogą być mieszańce podobne do psów tzw. dużych czy obronnych. W takich przypadkach nie polecałabym mieszańców, bo nie wiadomo jakie geny mają. Na pewno nie ludziom niedoświadczonym. Oczywiście może być różnie i jeżeli mamy świadomość takiej ruletki (albo będzie ok albo nie) to znowu wybór, ale i konsekwencje, należą do nas.
Naprawdę pies daje wiele radości, o ile pamiętamy, że na nas spoczywa obowiązek poprawnego wychowania i ułożenia psa.
Dzięki posiadaniu psa mamy przyjemność poznania wielu wartościowych, dobrych i uczuciowych ludzi, którzy nie zrobią nam krzywdy. Co prawda nie jest to regułą w 100 %, ale w przeważającej mierze się sprawdza. Czyli minimalizujemy ryzyko obecności w naszym życiu osobników niepożądanych. Wnioskując – jeżeli człowiek jest dobry dla zwierząt i naturalnie ma opory przed ich skrzywdzeniem, to tym bardziej nie skrzywdzi ludzi.
Spotkani przez lata (a tak przez 30 lat) psiarze byli zazwyczaj pasjonatami o pokojowej naturze. Nie mówię o hodowcach, bo to raczej „nawiedzeńcy”, do których i ja należę. Jak rozmawiam z nimi „tak na szybko” to nie wiem kiedy upływa godzina albo dwie. Jarek mówi, że mogę mówić o psach 10 dni w tygodniu, więc Czytelniku jeśli zdecydujesz się na rozmowę ze mną o psach to licz się z dużą utratą czasu.
No i pies potrafi odstresować, bo kocha nas bezinteresownie, tym bardziej w dzisiejszych czasach jest istotną cechą naszego pupila. Anegdotycznie mówi się, że pies jest lepszy od żony, bo niezależnie w jakim stanie się przyjdzie i kiedy to zawsze się cieszy na nasz widok.
Niezrównoważony pies zdarza się sporadycznie. To jakiego psa wychowamy to tak będziemy mieli.
Proszę wziąć nakładkę na moją subiektywną opinię i podzielić ją przez połowę, ponieważ ja należę do tych ludzi, dla których pies to nie problem o ile wybierze się rasę odpowiednią dla siebie.
V.
Pytanie treści ” co wybrać psa czy suczkę, który jest lepszy” jest pytaniem chyba najczęściej zadawanym. „Za” i „przeciw” zasłyszane przeze mnie są różne. Jest to typowy archaik o zabarwieniu legend natury dziwnej. Przypomina mi się jak kiedyś z siostrą usłyszałyśmy od naszej krewnej w starszym weku, jak na wsi ludzie powiadali skąd się biorą nietoperze. A no – jak mysz przeżyje 7 lat to jej skrzydła rosną i stąd jest nietoperz. Oczywiście z siostrą o mało nie udusiłyśmy się ze śmiechu.
Wstyd się przyznać, ale u mnie bardzo dawno temu gdzieś kiedyś coś takiego przemknęło po głowie. To tak jakbyśmy rozważali co lepsze kobieta czy mężczyzna? Wydaje się, że to pytanie jest nawet niestosowne w dzisiejszych czasach.
Prawda jest taka – ani jedno ani drugie. Mamy i psy i suki. Z płcią wiążą się głównie fizjologiczne zachowania. Nie jest na pewno prawdą, że suka jest bardziej przywiązana do człowieka.
Zdarza się, że psy niestety znaczą kąty w domu (nie jest to regułą) głównie wtedy kiedy są obecne inne psy. Podobno kastracja pomaga. Bard jest wykastrowany, ale u niego to nie minęło, Leo nie jest a nie „podlewa”. Nasze psy akurat są znaczne większymi pieszczochami niż nasze suczki za wyjątkiem Nayry. Więc my tutaj nie zauważamy żadnej reguły zależnej od płci. Może psy się mniej kłócą – tak jak mężczyźni 🙂
Suki znowu mają cieczkę, przy czym możemy je wysterylizować i mamy z głowy „kłopot”. Dominuje u nas w stadzie suka, a to bardzo często się zdarza.
VI.
Żywienie hawańczyka nie jest problematyczne, bo są to psy niewybredne. Nie mają alergii czy jakichś perturbacji pokarmowych. Ilościowo podaje się ok 30 dkg dziennie na dorosłego hawańczyka, ale my podajemy w zależności od potrzeb tj. trochę mniej albo więcej. Leo musi jeść mniej, a reszta ile chce bo nie są przepadliste i ociężałe.
W zależności od rasy żywienie może być zróżnicowanie, w tym tolerancja na pewne pokarmy. Dlatego należy dowiedzieć się czym żywić i w jakich ilościach.
Nasze hawany były wybredne (za wyjątkiem Leo ), bo nawet miały problem z jedzeniem mięsa. Zrobiłam tzw. „dzień sportowca” przez parę dni i psy z powrotem zaczęły regularnie jeść. Rodzina zrobiła mi awanturę, że głodzę psy i ja mogę nie jeść, ale postawiłam na swoim. Powodem było nasze dziwaczenie, bo jak pies nie chciał jeść to dawało się to co chciał, albo wyszukiwało co by zechciał. Takie postępowanie właścicieli psów rasowych i nierasowych jest złe.
Leo je wszystko i w każdych ilościach, więc tu musimy uważać na ilości i miejsce karmienia (je zamknięty w klatce), nawet bernardynom wyje z miski. Wyhodowany w rewelacyjnych warunkach, a zachowuje się jakby głodzili cztery pokolenia przodków i on musi to nadgonić. Takie psy się zdarzają i po prostu musimy obserwować kiedy zmniejszyć ilość. Otyły pies, tak jak człowiek, zdrowy nie będzie i szybciej umrze.
Ja jestem zwolennikiem żywienia wyłącznie naturalnego. Oczywiście sucha karma jest dopuszczalna prawnie i szeroko propagowana, nawet przez weterynarzy. Ja jednak mówię – jeżeli ktoś będzie przez rok wyłącznie na sztucznym pokarmie i będzie miał dobre wyniki to uwierzę, że to jest żywienie właściwe i dla psów.
Osobiście jestem zwolennikiem diety BARF. Można bez żadnych problemów bardzo dobrze zbilansować pokarm i nie jest to kłopotliwe. Sucha karma jest tylko wygodniejsza, bo „się tylko sypnie”.
Bernardyny nasze były w ten sposób żywione, natomiast hawańczyki nie. Powód prosty – część chciała jeść surowe mięso a część nie.
Jak żywię?
– podaję drób z kośćmi, ssaków nie jem i nie podaję ideologicznie też psom,
– podrobów nie podaję – moje po wątrobie miały biegunkę (surowej i gotowanej),
– surowe żółtka jaj w częstotliwość zależnej od wielkości i wieku psa, dlatego nie podaję już sztucznych witamin,
– białka surowego jaj nie podaję, ponieważ moje psy mają biegunkę, ale tu spotykam różne reakcje psów u innych właścicieli,
– rybę na parze,
– jogurt naturalny, ser biały czy żółty nie zawsze chcą zjeść,
– jako wypełniacz ryż, ale może być też makaron, nie podaję kaszy.
Oczywiście można jeszcze: len, skorupki jaj, tran, warzywa, owoce. Podobno hawańczyki lubią marchewkę – nasze nie lubią.
Jak widać wachlarz jest spory i to też zależy od nas. Nie dziwaczymy przy żywieniu, chociaż tej reguły nie specjalnie się trzymamy. Moja mama lubi karmić maluchy i je rozpuszcza, a one ją za to uwielbiają. Oczywiście Leo jak widzi mamę to szaleje no bo zawsze coś dostanie. Mama musi być nadzorowana bo lubi coś dorzucić mu do miski i powtarza cyt. „no już mu daję mniej”, albo daje niby wszystkim tylko, że Leo jest pierwszy.
Generalnie hawany nie są obżartuchami ani pazerne ani wybredne – no w tym zakresie nie ma żadnych problemów.
Od końca 2019 r. zastąpiliśmy mięso gotowane na surowe w kawałkach lub mielone, ew. zaparzane. Reszta diety pozostała bez zmian, a te co nie chciały jeść mięsa surowego zmusiły się.
VII.
Kosmetyka hawańczyków nie jest kłopotliwa, ponieważ mają tzw. włos czyli sierść nieliniejącą, przynajmniej kudłów nie ma w domu. Wiem co mówię, bo mamy bernardyny, przy których na ogródku mamy pełno kłaków jak linieją.
Hawany wystarczy wyczesać grzebieniem z długimi „zębami”, takimi zwykłymi dla psów długowłosych, a częstotliwość zależy od gęstości szaty. W efekcie czeszemy od codziennie do raz w tygodniu. Przy czesaniu spotkałam dwie szkoły: na mokro (bo nie łamie włosa) i na sucho (bo nie zbija włosa). Tak naprawdę musimy sami sobie wypróbować.
Czesać można jeszcze szczotką z długimi lub średnimi „zębami” (bez „kulek” na końcach). Ja generalnie nie lubiłam szczotek, ale ponoć trzeba, a dopiero potem grzebieniem dokańczamy. Polubiłam już i jest to u mnie narzędzie niezbędne.
Pudlówka średnia lub mała do rozczesania kołtunów (taka bez „kulek” na końcach) – też jej nie lubię ale ponoć też trzeba ją mieć i używać. I to narzędzie polubiłam, a obecnie jest dla mnie nieodzowne.
Reasumując – już wiem, że narzędzia są bardzo ważne w szczególności jeżeli chcemy psy wystawiać.
Kąpanie – zwyczajnie w wannie albo bardzo dużym zlewie. Ja kąpię pod bieżącą ciepłą (nie za mocno) wodą, myję szamponem. Można potem nałożyć odżywkę do spłukiwania, ale ja tego nie robię (albo sporadycznie), bo wolę odżywki nie do spłukiwania. Ważne – dobrze trzeba spłukać cokolwiek nałożymy na psa, bo się będzie drapać. Tu trzeba uważać na uszy, żeby nie zalać, bo możemy doprowadzić psa do zapalenia ucha (np. nie wytrzemy i zawieje uszy) co u kłapouchów (każdych) może być fatalne do wyleczenia.
A jak nie wystawiamy to najzwyczajniej w świecie – obcinamy jak chcemy. Ja obcinam na bouviera – rozpiętość wagowa w rasach duża, ale tak mi się podoba.
Kosmetyki – a tu hulaj dusza piekła nie ma, cuda niewidy są na rynku, a co wybrać to trudno.
Kosmetyki – uff – koszmar. Ja dostałam prawie obłędu, no bo potrzebowałam takie na wystawę i po domu.
Różne różniste opinie słyszałam, a i wiele wypróbowałam tj. od kosmetyków ludzkich po psiarskie.
Spotkałam Panią Małgosię Wiśniewską (imię to jest szczęśliwe na mojej drodze psowej), która pomogła wybrać mi i narzędzia i kosmetyki. Jestem bardzo zadowolona – jeżeli ktoś chciałby to podam (na maila czy telefonicznie) wszelkie dostępne namiary, opinie i rady. Pani Małgosia Wiśniewska (hodowca, groomer i członek ZKwP O/Będzin) jest bardzo życzliwa, ma doświadczenie i stosowne wykształcenie.
Stosuję kosmetyki MD 10 i Wampum oraz różne narzędzia, a kupuję w https://www.elite-zoo.com/.
Mamy sześć hawanów i każdy ma inny gatunek włosa. Niby zbliżony do siebie ale, jednak różni się. Dlatego też i kosmetyki stosuję różnie i różne. Myślę, że jak dochowam się ze 20 egzemplarzy i popraktykuję to będzie dobrze. Trening czyni mistrza – więc ćwiczę.
Wiem tylko tyle – nie zrażaj się drogi Czytelniku jak Ci nie będzie wychodzić – nie święci garnki lepią to i Tobie wyjdzie.
Jeżeli nie chcesz wystawiać psów drogi Czytelniku no to masz z górki – czyli nie dostaniesz obłędu. Najprostszy (czyt. najtańszy) szampon wystarczy, nawet ludzki. Oczywiście psiarze zawrzeszczą mnie, że absolutnie nie „ludzki” bo to inne PH i niszczy włos. Suma sumarum – nie należy wydawać kroci aby pies był zadbany, zdrowy i zawsze efektowny. Nie dajcie się naciągnąć, ale jeżeli ktoś ma życzenie to i tu może wydawać ile dusza zapragnie. To też zależy od nas.
Sztuka groomerska to faktycznie ciężka sprawa, ale też dla ludzi.
VIII.
Tak, to mój ulubiony temat. Wychowanie psa, jak się z nim dogadać, co zrobić żeby szczenię od urodzenia zsocjalizować itd.itd.? Bardzo polecam książki Stanleya Corena – raz, że na wysokim poziomie merytorycznym, dwa, że świetnie napisane i dobrze je się czyta, a trzy zastosowałam z powodzeniem w praktyce. Książek napisano multum w tym temacie i warto je przeczytać, chociażby dla samej wiedzy, a niekoniecznie musimy się z nimi zgadzać.
Obserwacja zachowania psa, co i jak zastosować aby się z nim dogadać jest dla mnie fascynujące. Tu wchodzę na pole mojej pasji, a dotyczącej psychiki psa.
W sumie przysłowie „czego Jaś się nie nauczył tego Jan nie będzie umiał” pasuje tu idealnie, chociaż dotyczy ludzi. Jak nauczymy psa funkcjonowania z nami to tak będziemy mieć. Pamiętaj drogi Czytelniku – to nie pis jest „głupi”. Jeżeli naukowcy podają, że rozumienie psa jest na poziomie dziecka 2-3 letniego to oznacza, że my musimy zniżyć się do poziomu psa i zacząć myśleć po psiemu (nigdy odwrotnie).
Zaczynamy od szczenięcia – stosujemy socjalizację od pierwszych minut po urodzeniu.
Oczywiście szczenięta są przy nas. Niby zwykłe zachowanie jak branie na ręce. Zawsze przeze mnie są wycałowane – wiem – dla znakomitej większości jest to odrażające, ale nie dla mnie.
Wszystko jest ważne – np. krótkotrwałe zmiany temperatur wywołujące pozytywny stres u psa. Światło, które u nas jest obecne przez całą dobę do momentu, aż nie otworzą im się oczka.To jest moja fobia. Szczenięta zawsze przebywają w pomieszczeniach ze światłem naturalnym, ale już po otwarciu oczek nie świecimy im w nocy.
To dopiero początek i tak zaczynamy socjalizację. NIe bez znaczenia są odgłosy różnych przedmiotów i ludzi. Obecność innych ludzi i zwierząt. Socjalizacja każdego psa (niezależnie od rasy) od urodzenia jest niezwykle istotna i najważniejsza. To właśnie w tym wieku zaniedbania mogą mieć nieodwracalne skutki.
No i zaczynają szczenięta rosnąć. To jest dla nas najfajniejszy okres, bo one są przezabawne i niezwykle urocze.
Psy należy uczyć stopniowo wszystkiego. Pierwszą komendą jakiej ja ich uczę jest „Fe”. Dlatego, że maluchy wlezą wszędzie, chcą wszystkiego spróbować i przetestować, a wszystko co znajduje się w ich zasięgu to świetne zabawki. No, jak każde ssaki.
Często słyszałam, że psa to należy uczyć prawidłowo z przysmakiem albo bez, wydawać polecenia tylko komendami powszechnie przyjętymi np. zwrócono mi uwagę – nie komendą „leżeć” tylko „waruj” (nigdy nie wydałam takiej komendy i jej nie znoszę) , albo musi umieć wykonać podstawowe polecenia.
Ja mówię – to wszystko bzdura lub dziwaczenie (jak kto woli). Dlaczego? Po pierwsze musimy wiedzieć do czego pies jest przeznaczony np. inne wymogi będą dla psów przewodników (to wielka sztuka treserska) czy myśliwskich (należymy do przeciwników polowań), a inne dla towarzyszących. Przeważnie psy są naszymi domownikami. Dlatego należy nauczyć ich życia wg zasad panujących w naszym domu, a polecenia wydawać takimi komendami jakie nam pasują. Zawsze wydając komendę wykonuję gesty przyporządkowane danej komendzie. U mnie jest to odruch, chyba już bezwarunkowy. Jak mi się nie chce mówić to „macham” rękami i też psy rozumieją.
Czy nasze psy są wychowane? Pewnie dla jednych tak, a dla drugich nie. Dla nas tyle wystarczy co umieją i rozumieją. Wystarczy, że są zrównoważone, nie są agresywne i nas słuchają.
Czy mówimy do psów? Pewnie, że tak i to całymi zdaniami, ale komendy wydajemy krótkie i takie, które kojarzą się tyko z daną czynnością i nie są słowami przez nas nadużywanymi. Jednak psy je kojarzą i rozumieją doskonale.
Czy karcimy psy? Pewnie, że tak. Uwaga – nie wolno bić psa! Nic się tym nie uzyska, poza zniszczeniem jego psychiki. Generalnie podszczypuje się psa za kark lub podbródek i jednocześnie wykonuje głośno komendę (u nas „Fe”), ale wyłącznie w czasie kiedy pies właśnie dokonuje „czynu zabronionego”. Przy nauce załatwiania potrzeb fizjologicznych dodatkowo przenosi się tam gdzie chcemy aby to pies zrobił. Jak pies skojarzy komendę „Fe” to zazwyczaj wystarczy ją wypowiedzieć głośno.
Przede wszystkim – NIGDY nie należy wydawać komendy na próżno bez konsekwencji tzn. wydajemy a zaraz coś innego sprzecznego, bo nam się odwidziało. Popisywanie się przed innymi jak to pies robi wszystko z podporządkowaniem co my chcemy świadczy tylko o tym, że nie powinniśmy mieć psa. Psy lubią uczyć się razem z nami, bo lubią z nami przebywać. Z resztą skrajności, przesada i brak rozsądku nie sprawdzają się w żadnej dziedzinie naszego życia, czyli w wychowywaniu psa również.
Jaką zachętę stosuję do nauki psa? A różnie, w zależności od tego jak oporny na naukę był pies. Jedne lubiły przysmaki, a inne pochwały. Nowe metody typu kliker też są skuteczne.
Każdy zachwala swoją metodę nauki, ale ja nie jestem skłonna postawić wyłącznie na jedną. Nasze psy chodzą „na palec” tj. pokazuję co mają robić i robią. To nie jest wcale trudne, a wręcz do nauczenia bez problemu i przez każdego. Do tej pory nasze psy lubiły najbardziej jak je chwaliłam. Robię to przesadnie i one są wniebowzięte, a wtedy robią wszystko co ja chcę. Niestety czasami uczyłam czegoś (tu głównie czegoś na wystawy) co im wcale nie pasowało. Wtedy stosowałam przysmaki. Natomiast nasz Leo – reaguje tylko na przysmaki i to każdą ich ilość wg zasady im więcej tym lepiej. Zrobi wtedy wszystko i bardzo się szybko uczy, wręcz błyskawicznie, a pochwały nie są dla niego wcale atrakcyjne.
Nie zgadzam się z udowadnianymi nawet naukowymi twierdzeniami, że psy są zwierzętami bez uczuć, rozumu i nie myślą. Przykładów tylko z naszych psów mogłabym podać dużo. Najlepszą sztuczkę wymuszającą wejście do domu wykonuje Iris. Trzęsie się przesadnie cała jakby było jej zimno. Ciekawe jest to, że potrafi to wykonać przy letnich upałach, a patrzy na nas niesamowicie żałośnie. Przekraczając próg domu przestaje nią trząść. Zabawnie to wygląda. Nie jest to niczym wyjątkowym. Psy obserwują nas, nawet jak nam się wydaje, że tak nie jest. Kojarzą pewne zachowania ze skutkami z nich wynikającymi.
Agresja u psów jest większa lub mniejsza. Dużym problemem jest mentalność ludzka, która chce mieć psa silnego i najmocniejszego. To niestety objawia się u osób posiadających psy obronne. Jest mi ciężko nazwać takie postępowanie, nie rozumiem tego i nie jestem w stanie wyszukać logicznych argumentów to uzasadniających. Niestety widziałam wielokrotnie jak ludzie napawali się szczuciem psa i wzrastającą w nim agresją. Nawet niedawno przy naszej posesji szedł starszy mężczyzna z bulterierem, który „sprawdzał” go przez płot na naszym bernardynie (ponad 100 -u kilowym). Zawołałam Juniora (już mocno podnieconego) i odszedł, a osobnik chyba się zmieszał i też szybkim krokiem poszedł w swoją stronę.
Czy tak trudno zrozumieć człowiekowi (niby myślącemu), że pies to zwierzę mogące być świetnym narzędziem potrafiącym skutecznie zabić? Przysłowiowej Ameryki nie odkrywam. Wiele ras ma agresję w sobie i znakomicie wie jak ją wykorzystać w określonych sytuacjach. Jeżeli nie potrafimy sobie poradzić z takimi psami to powinniśmy po pierwsze nie decydować się na ich posiadanie, a jeżeli już mamy to skorzystać z profesjonalnych szkoleń potrzebnych bardziej człowiekowi niż psom. Człowiek jest przewodnikiem psa i musi być rozsądny.
IX.
Eutanazja. Czemu temat niewygodny Czytelniku? A bo to u ludzi nie wypada poruszać tematów, w których decydującą rolę odgrywa stanowcza decyzja człowieka pozbawiona egoizmu. Tu trzeba określić się po konkretnej i wyraźnej stronie.
A tak po ludzku – temat bolesny dla osób obdarzonych dużą empatią. Może niekoniecznie ludzi umiejących okazać swój smutek, może też się wstydzących uczuć do, w końcu do psa!, czyli coś niższego niż człowiek.
Może ten temat to efekt ostatniej naszej decyzji o eutanazji Ibi i śmierci Juniora? Junior nie doczekał eutanazji, ale nie cierpiał, a odszedł na kilkanaście minut przed przyjazdem naszego weterynarza.
Parę lat temu na podjęcie decyzji mieliśmy tylko dwa tygodnie z naszą Baltą, a z Erim 2 godziny. Lata temu naszą kotkę Minię (dożyła 9 lat) leczyliśmy 9 miesięcy dopóki weterynarz nie powiedział, że umrze w męczarniach dusząc się. Całe swoje życie miała problemy zdrowotne. Jedynymi zwierzętami dożywającymi w zdrowiu późnego wieku były nasze świnki morskie – 8 lat. Najstarsze nasze zwierzę to kotka Dora, która dożyła 13,5 lat.
Podjęliśmy decyzję, że na jakiś długi czas (albo już nigdy) nie będziemy mieć psów olbrzymich, ponieważ najstarsze były z nami 7,5 roku czyli wiek jak dla hawanów żaden, gdzie już ma się fajnego ułożonego i mądrego psa. Nasze hawany szaleją i są w doskonałym zdrowiu. Bernardyn to jednak arystokrata wśród ras (cytując jednego z hodowców tej cudownej rasy). Nasze nie były hodowlane, ale były nasze.
Tak do rzeczy – uważamy, że eutanazja jest konieczna i niekoniecznie jest złem. Dlaczego? Ponieważ pies nie rozumie bólu. Kiedyś właśnie przeczytałam te słowa, że pies nie rozumie bólu. Do dnia dzisiejszego je zapamiętałam i w sumie każda decyzja o eutanazji była kierowana właśnie tym stwierdzeniem.
Drogi Czytelniku, alby była jasność – decyzję o eutanazji podejmujemy w przypadku kiedy wiemy, że przedłużenie życia psa wiązać się będzie z bólem i w warunkach dla psa uciążliwych np. niemożność poruszania się, załatwienia potrzeb fizjologicznych czyli skrajnych niedogodności. Pierwszym naszym pytaniem było czy pies będzie cierpiał i jaka jest szansa na normalne życie.
Dla nas niepełnosprawność psa czy starość NIE JEST ŻADNĄ PRZYCZYNĄ uniemożliwiającą zwierzęciu wygodne życie. Z resztą – ktoś kto w ogóle tak myśli nie powinien mieć żadnego zwierzęcia. Nasza Ibi była niepełnosprawna już w wielu 2 lat i przez 4 lata sobie jakoś radziła przy pomocy Juniora, który był jej przewodnikiem. Psy stare czy niepełnosprawne powinny mieć stworzone warunki odpowiednie do ich kondycji fizycznej. W końcu, jeżeli decydujemy się wziąć szczenię to przecież logicznym i oczywistym efektem jest to, że się będzie starzeć i w końcu umrze. Dlatego biorąc psa powinniśmy się z tym liczyć, a może faktycznie zacząć od tego, że będziemy się musieli z nim niedługo pożegnać. Jednak w porównaniu do długości ludzkiego życia są z nami krótko.
Jeżeli kochamy naprawdę psa to musimy się wyzbyć egoistycznych pobudek i z bólem serca podjąć tak trudną dla nas i naszej rodziny decyzję. W swoim życiu widzieliśmy osoby, które męczyły psy do dnia kiedy same odeszły. Oczywiście psy były dręczone co rusz to nowymi chorobami i operacjami, a permanentne leczenie tylko przedłużało ich cierpienia, a właściciel mówił „może z tego wyjdzie”. Myślę, że mało chwalebne jest to, że ludzie wydają dużo kasy na psa i jeszcze się z tym obnoszą, ale niech chociaż trochę pomyślą o jakości życia psa. Osobiście uważam, że jest to zwyczajne znęcanie się nad zwierzęciem, a zachowanie ludzkie paskudnie egoistyczne. Problem w tym, że tacy ludzie nie widzą swego okrucieństwa.
Oczywiście, że leczymy nasze zwierzęta i opiekę mają na pewno lepszą niż ludzie korzystający z NFZ-u, no bo i prywatnie i na każde zawołanie weterynarz jest.
Smutno, ale pomaga nam w tym obecność naszych psów. Hawany żyją średnio 16 lat i mamy nadzieję, że nasze nie będą żyły krócej.
Wybór kolejnego psa to dylemat ogromny. Czytelniku nigdy, a proszę uwierz mi, bo jestem bardzo życzliwym człowiekiem szczególnie dla psiarzy – nigdy nie wybieraj takiego samego psa jakiego miałeś. Okrutnie się to mści. Poza wierności rasie, zmuś się do wybrania np. odmiennej płci czy umaszczenia, czegoś co nie jest podobne do tego poprzedniego czy tego najukochańszego.
Dlaczego? Zawsze widzimy w nowym psie tego poprzedniego i go porównujemy. To właśnie porównanie jest strasznie krzywdzące dla zwierzaczka. Znowu ujawnia się egoizm człowieka myślący o swoim bólu. Każde nowe życie jest nowe i wszystko co się z nim wiąże. Ja uważam, że psy mają swoje uczucia i myślą po swojemu, ale i mają swój indywidualny charakter. Czyniąc z nowego psa na siłę starego nie będziemy ani my szczęśliwi ani pies. Niestety mam z tym do czynienia (oczywiście nie u nas w domu) i nie jestem w stanie wytłumaczyć temu komuś, że głupio gada.
Oglądałam kiedyś program o klonowaniu swoich pupili. Pomijam horrendalny koszt takiego przedsięwzięcia, ale moralnie tego nie popieram.
X.
Zacznę od tego, że hodowla psów rasowych dotyczy wyłącznie FCI i związków będących jej członkami. Każde inne stowarzyszenie nawet używające w swojej nazwie „rasowy” to niekoniecznie jest „rasowe”. Niestety niektórzy mieszają w swojej hodowli psy z liniami wyprowadzonymi z FCI. To na tyle formalności, jeżeli chodzi o rasę. Można też hodować psy nierasowe z zachowaniem zasad etyki. To czy chcesz mieć Czytelniku psa rzeczywiście rasowego czy nie to Twój wybór.
Ale w hodowli ważniejsze są zasady etyki, a kto ich nie stosuje jest zwykłym pseuduchem tj. prowadzi pseudo hodowlę. Dla mnie pseuduchami można nazwać również hodowle z FCI, o ile nie stosują zasad przyzwoitości.
Czytelniku, to Ty masz wpływ na rozwój pseuduchów, to Ty masz wpływ na to czy zwierzęta będą „produkowane” bo ktoś chce na nich zbić kasę, i to Ty musisz być uczciwy, a nie chcieć wyłącznie tanio. No takich co interesuje wyłącznie cena i czy „nie może być” taniej jest bardzo dużo, więc myślę, że interes pseuduchów będzie kwitł. To popyt kształtuje podaż i jeżeli ktoś przykłada rękę do rozwoju pseuduchów to od nich się niczym nie różni.
Każdy porządny hodowca pokaże w jakich warunkach hoduje, jak żyją jego psy, jak są traktowane – to widać z resztą gołym okiem i nie trzeba być fachowcem w tej dziedzinie.
Jeżeli więc ktoś nie chce okazać hodowli, albo psy przekazywane są przez tzw. płot, albo cokolwiek Ci się nie podoba, a hodowca nie jest w stanie rozsądnie tego wyjaśnić – po prosu wyjdź i nie kupuj.
Prawdziwy hodowca najpierw uświadamia wady i zalety rasy, pomaga swoim szczeniętom w nowych domach służąc dobrą radą w wychowaniu, kosmetyce, żywieniu itp. Wiadomo na początku pytań i wątpliwości jest wiele, później to przyjemny kontakt towarzyski.
Przede wszystkim w hodowli ważna jest socjalizacja szczenięcia, jego wychowanie oraz opieka weterynaryjna. No i psy używane do hodowli muszą być zdrowe i o odpowiedniej psychice.
Uciekajcie z od hodowli kennelowych tj. klatkowych, nawet z FCI. Słyszeliśmy nawet o takich gdzie są wymienne dna w klatach, oczywiście o wymiarach zgodnych z prawem a może nawet nieco większych. No nie do uwierzenia, że można nie mieć empatii.
Klatki są dobre ale nie do spędzania w nich całego życia! Klatka jest ostoją dla psa, ale otwarta, gdzie pies może swobodnie do niej wejść i wyjść kiedy chce. Czasami potrzebujemy na jakiś czas z różnych powodów odizolować psa od otoczenia, ale to jest czasowe, a nie na stałe. Życie psa w klatce a przebywanie w niej to są dwa różne światy nie do pogodzenia.
Podobno są jakieś eko czy bio psy. No cóż, krótko mówiąc – naciągacze lub szukają głupich. To tylko próba uzasadnienia nie ponoszenia kosztów opieki weterynaryjnej, a z chorym psem męcz się nabywco sam.
Wiem, że ludzie „szarpią kasę” na narkotykach, prostytucji, handlu „żywym towarem”, organami i innymi nieetycznymi działaniami. Tak było, jest i będzie jak świat światem, zmieniają się jedynie aktorzy i czasy. Jednak uważam, iż jako zwykli ludzie nie musimy dokładać do tego ręki i chociaż w tym nikłym rąbku życia możemy coś dobrego zrobić.
Bardzo się cieszymy, że coraz częściej ludzie wybierają świadomie i sprawdzają gdzie mają kupić psa. Weryfikują dokumenty i hodowlę, zadają multum pytań różnych różnistych aby „zbadać” hodowcę. I tak właśnie powinno być i o to chodzi. To jest ta należyta staranność, która nic nas nie kosztuje. Sprawdzić od strony formalnej hodowlę możemy w oddziale ZKwP, abo na stronie FCI.
Zapytasz drogi Czytelniku – a czemu my hodujemy? A bo to wie kto dlaczego coś lubi? Jedni lubią znaczki, a ja się zastanawiam co w tych małych kolorowych papierkach ktoś coś widzi i do tego za to dużo płaci? Jak ktoś słyszy ile wydaję na zakup psa to się puka po głowie. A to przecież moja sprawa na co wydaję swoje pieniądze.
Bardzo długo, tak 5-6 lat, a może dłużej, bo nasza bernardynka była pierwszą naszą suką hodowlaną, zastanawialiśmy się czy jesteśmy w stanie poświęcić swoje życie prywatne. „Uziemienie” w domu było przyczyną, dla której nie mogliśmy podjąć decyzji mimo, iż o hodowli psów rasowych marzyłam od dziecka.
Okazało się jednak, że nasze życie nie jest nudne. Co chwilę coś sie w nim dzieje. Jestem w stanie zmienić miejsce w Europie z dnia na dzień a liczba kilometrów nas nie przeraża. Kiedyś usłyszałam od przyjaciela domu ormianina powiedzenie (nie wiem czy ormiańskie czy nie), że jeżeli twoje życie jest codziennie takie same to znaczy, że w swoim życiu żyłeś tylko jeden dzień. Nasze życie na pewno nie jest „jednodniowym”.
Uwielbiam szczenięta pomiędzy 3 a 7 tygodniem życia i gdyby takie zostały to nigdy byśmy ich nie sprzedali. W domu z resztą wszyscy je niańczą. Mnie nie przeszkadza mokry pies po urodzeniu. Wcieram je i od razu całuję. Pewnie powiesz Czytelniku, że to obrzydliwe. Może? Ale mnie to nie przeszkadza.
Obiecałam Jarkowi, że nie zostawię żadnych psów, które nie spełnią moich wymagań hodowlanych choćbym nie wiem jak się do nich przywiązała. Jarek w naszej hodowli to chodzący rozsądek więc go muszę słuchać. Ja to impuls. Anegdotycznie opowiadam jak kiedyś czytając coś na temat maszynki do mięsa powiedziałam „kupujemy wilka”, Jarek struchlał i zapytał „chyba nie masz na myśli psa”? Wyjaśniłam mu i odpowiedział „ależ mnie wystraszyłaś”.
Wybieram rodziny naszych przyszłych szczeniąt. Jaką metodą? A to już Drogi Czytelniku moja tajemnica. Na pewno na maila nie zarezerwujecie u nas szczenięcia, a pieniądze to ostatni warunek jaki musicie spełnić.
Bardzo nas cieszą odwiedziny przyszłych rodzin i jak zadają wiele pytań. Oprócz tego, że z lubością się nagadam to wiem, że spełniam rzetelnie obowiązek hodowcy przekazując wiedzę o rasie i wyjaśniając wszystko czego oczekują przyszli właściciele naszych figielinek.
Jeżeli ktoś szuka psa do hodowli to już trochę odmienna sprawa, ponieważ nie każdy pies rasowy nadaje się do hodowli, nawet jeżeli jest w typie rasy i rodowodowy. Aby hodować, oprócz psów trzeba jeszcze się przygotować z różnych zakresów wiedzy i tej teoretycznej, i trochę stosowanej. Oczywiście, że nie jest to niemożliwe, ale wymaga poświęcenia wielu lat swojego życia. Popełniamy błędy i one muszą nastąpić. Nie oznacza to, że jesteśmy złymi hodowcami, ale jeżeli wyciągamy wnioski i naprawiamy błędy to dobry kierunek.
Przestrzegam przed tzw. hejtem czyli przejawem złości czy nienawiści. Obecnie bardzo modny, a i ludzie go lubią czytać. Można nim wiele krzywdy zrobić porządnym ludziom, w tym i hodowcom. Wiara dotyczy religii a nie faktów. Dlatego zachęcam do sprawdzania hodowli, może zasięgnięcia różnych opinii z wielu źródeł itp. Nasze postrzeganie rzeczywistości jest w przeważającej mierze subiektywne i niekoniecznie właściwe. Kto powiedział, że tylko my mamy rację, a inni nie bo myślą czy postrzegają odmiennie. Niestety i tu drogi Czytelniku należy wykazać się rozwagą.
Czy są dobrzy hodowcy w FCI? Ależ oczywiście i to sporo, nawet mam przyjemność z takimi utrzymywać kontakt nie tylko w Polsce. Hodują różne rasy, więc mam możliwość polecania z czystym sumieniem właśnie psów od takich hodowców. Zawsze są pomocni i kompetentni, nieprzerwanie się uczą i doskonalą w swojej sztuce hodowlanej, uzyskując równie świetny poziom eksterieru co psychiki wyhodowanych pupili. Sama korzystam z ich doświadczenia psiarsko-hodowlanego, a ich życzliwość jest nieoceniona, bo służy naszym psom. Czy tak doświadczeni hodowcy robią błędy? A jakże, przecież każdy miot uczy, a każdy przypadek niestandardowy pomaga w przyszłości uniknąć niepowodzeń.
A i ostania wskazówka – Drogi Czytelniku nigdy nie kupuj u pseuduchów stosujących tzw. cykle hodowlane czyli po zakończeniu użyteczności hodowlanej zwierzaka usuwa się go z hodowli zazwyczaj sprzedając za niewielkie pieniądze. Argumentem takiego działania jaki słyszę to – nie jest się w stanie dać miłości wszystkim zwierzętom, które się posiada. Moje pytanie – a to tylko jak są użyteczne hodowlanie to się je kocha? Uff… szkoda słów. Po drugie – to po co ich tyle ma!? Dostałam od takiego jednego osobnika ochrzan, że źle robię stosując dożywocie. Zwierzęta są u nas do końca ich życia i to niezależnie od tego czy są hodowlane czy nie. No jeszcze mnie oburzenie trzyma, a kiedy puści to nie wiem.
XI.
W dzisiejszym świecie mam wrażenie, że postrzeganie stosowanych zasad współżycia społecznego się wykrzywiło. Krótko mówiąc – szanowanie innych i nie naruszanie ich wolności zeszło na psy. W historii świata zawsze coś się mieszało i niekoniecznie we właściwą stronę. Tak i teraz … to co opiszę to wyłącznie spostrzeżenia na podstawie zdarzeń z naszego własnego otoczenia, opinii naszych znajomych i ludzi obcych, którzy z nami rozmawiali i rozmawiają wręcz się żaląc.
Otóż, właściciele psów są wyjątkowo nietolerancyjni wobec osób, którzy tych psów nie mają bo nie mogą lub ich nie chcą mieć. Kto powiedział, że trzeba psy kochać? Nie wolno ich krzywdzić, ale niekoniecznie posiadać czy żywić uczucia jakiejkolwiek miłości. To nie tylko brak tolerancji, ale zwykłe lekceważenie innych i brak elementarnych zasad kultury osobistej.
I tyle …, a o co chodzi? Kultura to na pewno nie zasobność portfela, którym ludzie lubią się popisywać. Oczywiście fajnie mieć kasę, ale … są jeszcze inne rzeczy.
Pierwsza zasada – posprzątaj po swoim psie! Jeżeli pies na gęsto załatwi swoje potrzeby to miej przy sobie np. woreczki i zbierz nieczystości. Innym to przeszkadza. My sami nie chcemy wpaść w odchody i wręcz nas to drażni. Oczywiście sprzątamy po naszych psach. Argumentem za niesprzątaniem jaki słyszę od takich niechlujów to to, że płacą podatki albo opłaty za sprzątanie więc niech inni sprzątają. A ten co wchodzi w taką niespodziankę to nie? Nie dziwcie się więc, że potem ludzie walczą z obecnością psów w parkach, na trawnikach i w innych publicznych miejscach. Szczytem jest wyprowadzanie psów na place zabaw dzieci. To już zwykłe chamstwo, bo przecież ktoś wyobraźnię ma i jest w stanie przewidzieć co ten pies fizjologicznie zrobi np. w piaskownicy.
Ludzie mi mówią, że nie interesuje ich kto w domu i co robi z psem, może on nawet załatwiać się w ich łóżku jak mają takie życzenie, ale w miejscach publicznych to powinni zwracać uwagę na otoczenie. Oczywiście, że się z nimi zgadzam. Może czas aby odświeżyć sobie wiersz Aleksandra Fredro „Paweł i Gaweł”?
Szanujcie innych to i inni uszanują wasze zwierzęta.
Druga – wolność psa nie przejawia się jedynie na spuszczaniu go ze smyczy. Znowu walka o to, aby psy biegały wolno bez kagańca, no bo przecież właściciel zna swojego psa. No i akurat mu uwierzę. Kolegi 13-letnia suka, która zawsze jeździła na przednim siedzeniu pasażera, z niewiadomych przyczyn pewnego razu skoczyła mu podczas spokojnej jazdy na ręce. Samochód do kasacji, a on cudem przeżył i suka też.
Trudno zrozumieć, że ludzie zwyczajnie mogą się bać psów nawet tych małych? Oni też płacą podatki i mają prawo korzystać z przestrzeni publicznej. Pies może zaatakować, ponieważ osoba, która się boi w obecności psów inaczej się zachowuje. Pies może źle odczytać jej odruchy. Drugi koniec bieguna to pies kochający ludzi, który może z miłości skoczyć na kogoś, roztargać ubranie, uszkodzić pazurami, a nie tylko ugryźć. Jeżeli to spotyka dzieci to mogą mieć traumę do końca życia. Czyli taki miłośnik psa tylko dołożył do puli kolejnego wroga psów.
Bywa, że ludzie mają silną alergię, która nie tylko objawia się w pomieszczeniu, mogą nawet od razu się dusić.
Czytałam kiedyś post na facebooku lecznicy weterynarza opiekującego się naszymi zwierzętami, gdzie pani posiadaczka czarnego teriera rosyjskiego oburzona była, że weterynarz kazał ubrać kaganiec psu z uszkodzoną łapą. Moim bernardynom nie musiałam ale dlatego, że znał nas i my zastawialiśmy swoim ciałem przestrzeń, tak aby go nie uszkodziły, ale jak były tylko szczepione. Jakby nie było weterynarz to zawsze obcy i jeżeli jeszcze ma coś bolesnego wykonać psu to jak nic pies ugryzie nawet pozbawiony agresji. Może pies być grzeczny, ale to zawsze ruletka zależna od stanu faktycznego. Byłam wielokrotnie świadkiem braku umiejętności panowania właścicieli nad ich pupilami z grupy tzw. psów obronnych lub groźnych. Tacy właściciele stanowią zagrożenie dla innych i nawet nie zdają sobie z tego sprawy, a obruszają się na cały świat w około jak im się zwróci uwagę.
Trzecia – masz prawo robić w swoim domu co chcesz, ale jak zapraszasz gości to ułóż psa tak, aby im nie przeszkadzał. Należę do tych ludzi, którzy informują, że mają psy, ale jeżeli komuś sama ich obecność przeszkadza, to mają prawo wybrać inny dom do odwiedzin. Jednakże jeżeli ktoś zechce do nas przyjść, to stwarzamy warunki gościny tak, aby pies nie wlazł im na głowę. Mamy nawet duże klatki, w których psy mogą być odizolowane. W końcu zwykła gościna nie trwa tyle, co dniówka w pracy, więc i nikt nie ucierpi z powodu konieczności zachowania dystansu czy ograniczenia przestrzeni życiowej.
Osobiście nie toleruję obecności psa przy stole i jak jestem u innych, a pies pomiędzy krzesłami wykonuje slalom gigant trącając wszystko przy okazji, albo ogonem sprząta zastawę przed zakończeniem imprezy, albo jest biesiadnikiem i na równi z innymi uczestniczy w konsumpcji zaserwowanych pyszności – to mi przeszkadza.
XII.
Parę dni temu otrzymałam zapytanie – jak wybrać dobrego weterynarza. I mimo mojego doświadczenia, ciężko było mi coś sensownego odpowiedzieć rozmówcy. Powód prosty miałam lub znam bliskie mi przypadki niekompetencji weterynarza, które doprowadziły w krótszej lub dłuższej perspektywie czasu do zgonu zwierzęcia. Problemy były o tyle istotne, że dotyczyły bardzo rzetelnego hodowcy, który nie „przepycha byle czego” byle sprzedać i pomaga nabywcy do końca życia szczenięcia, które wychował.
Rozumiem, że to tylko zwierzę i jak się wet pomyli to jego właściciel pocieszy się innym, ale z drugiej strony kto powiedział, że kończąc studia weterynaryjne musi pracować w zawodzie? Robert Janowski na ten przykład jest z wykształcenia lekarzem weterynarii, a jak wiadomo praktykuje w zgoła innym zawodzie.
Może jak myśmy wybrali naszego weterynarza? Wcześniej trafialiśmy różnie. Poleciła mi go moja przyjaciółka. Historia dosyć długa, ale w efekcie trafiłam do tej lecznicy na naprawę tego co w innej zepsuto. Od razu dodam – jak każdy weterynarz i ten ma różne opinie, ale biorąc pod uwagę stan moich wszystkich zwierząt i opiekę przez jakieś 10 lat to nie szukamy już nikogo innego.
Co mnie przekonało? Jak przyszłam z moim kotem to mówiłam coś o jakichś bakteriach w uchu kota, no bo jak byłam u poprzedniego, u którego zapłaciłam jak za zboże, to udowodnił mi, że z kotem w uszach jest coś nie tak i wziął próbkę pod mikroskop, no i coś tam się ruszało. Mój weterynarz poinformował mnie, że jak chcę to mi udowodni też pod mikroskopem, że z moimi uszami też jest coś nie tak i też się będzie coś ruszało.
Następnie, jak czegoś nie wie to albo podzwoni i się dowie, potem mnie pokieruje do innych weterynarzy specjalistów. Nie leczy na siłę, ale fachowo i kompetentnie. Jak jest zwierzak zdrowy no to nie dziwaczy i ma podejście obiektywne. To w jego lecznicy spotkałam się np. z antybiogramem przed leczeniem psa. Dotychczas ani ja ani mój syn nigdy nie mieliśmy nawet informacji od lekarza, że dobrze by było coś takiego zrobić, a nasz Balta miała.
Anegdotycznie opowiadam jak przywiozłam Leo i zapytałam „i jak Panie doktorze?”. Odpowiedział – pies jak pies, cztery łapy i ogon. No i nic bardziej trafniejszego. Każdy pies niezależnie od rasowości ma być tak samo traktowany.
Moja rada – jeżeli jakiś weterynarz będzie chciał wyciągnąć kasę od Ciebie Czytelniku przy przy pierwszej wizycie zdrowego psa, to i tak to zrobi. Kto powiedział, że musimy do niego wrócić? Możemy przecież skonsultować diagnozę z innym weterynarzem. A od czego jest internet? Nie tylko hejt w nim się uskutecznia, ale też i dobre rady znaleźć można. Hodowca też może coś podpowiedzieć, a nie rzadko mają znajomych po całej Polsce i coś zawsze doradzą.
XIII.
Spotkałam się z hodowcami, którzy nie sprzedadzą szczenięcia rodzinie z małymi dziećmi, a najchętniej w ogóle tam gdzie są dzieci. Dlaczego?- bo pies to nie zabawka. No oczywiście, że zgadzamy się tylko z tym ostatnim zdaniem – pies to nie zabawka. Nasze figielinki trafiły do wielu dzieci, od tych malutkich do nastolatków, a nawet były wcześniej przed urodzeniem się dziecka. Ja akurat jestem zwolenniczką wychowywania się dziecka z psem o ile dziecko nie jest alergikiem. Uważamy, że wychowywanie dziecka nie zaczyna się po 18-tce a znacznie wcześniej. To mądrość rodziców spowoduje czy dziecko będzie traktować psa z empatią i szacunkiem. To rodzice obserwują i reagują kiedy dziecko za mocno pociągnie psa czy chce się nim „pobawić”. Uwaga – to rodzice zajmują się psem i to jest ich obowiązek, a dziecko jedynie może pomóc i się uczyć obowiązku. Nie jest obowiązkiem dziecka wyprowadzanie psa, kosmetyka, karmienie czy sprzątanie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby dziecko towarzyszyło obowiązkom, a nawet powinno. No kiedyś się musi nauczyć, a tego nie zrobi np. z you tube. Jeżeli zaczniemy dużo wcześniej, to po 18-tce nie musimy już nic tłumaczyć. Nasz syn lubi koty i niby nie lubi psów, ale … zawsze się nimi zaopiekuje, nigdy nie przeszedł obok bernardynów nie patrząc do ich wiadra czy jest wystarczająco dużo wody i zawsze wymienił kiedy trzeba było (miska do picia nie jest dla benków), nie było problemu nigdy żeby dać jeść psom, pogłaskać też pogłaska, wyjdzie z psem na spacer. No niby psów nie lubi. Wydaje mi się, że po prostu psy są obecne w naszym życiu i je zwyczajnie traktuje.
W naszych obserwacjach, już wieloletnich, nie spotkaliśmy się z jakimkolwiek negatywnym wpływem hawańczyków na zdrowie i charakter dziecka. Wyłącznie same pozytywy, stąd uważam, że to co opisuje się o dobroczynnym wpływie posiadania psa na rozwój dziecka to prawda. Dogoterapia działa, a hawańczyki są świetną rasą do tego. O lewkach na razie nie piszę, ponieważ nie mamy takiego doświadczenia. Czy każdy hawańczyk nadaje się do dogoterapii? Oczywiście, że nie, to tak jak nie każdy labrador to pies przewodnik. Natomiast cechy rasy jak cierpliwość, zrównoważenie, niewielkie rozmiary, brak agresji, no i miłość do dzieci „na zabój”, to cechy wysoce pożądane na psa dla dziecka. Hawańczyki rewelacyjnie się bawią z dziećmi. Niektórzy opowiadają, że szleją razem, potem razem jedzą i piją, a potem padają i śpią też razem.
Hawańczyki – podkreślam, to psy pozbawione agresji – ale potrafią w obronie „swojego” dziecka ugryźć nawet „obce” dziecko. Oczywiście tak mały pies nie zrobi żadnej krzywdy, nie są to ugryzienia dotkliwe, a bardziej straszące innych. Ale takie przypadki się zdarzały. Dlatego mądrość dorosłych musi nie dopuścić do sytuacji, w których pies poczuje, że bezpieczeństwo „jego” dziecka jest zagrożone. Przykładowo: nie wolno przy psie szarpać a już na pewno bić (np. maluchy lubią się poszarpać o jakąś zabawkę), nagle i energicznie schylać się nad dzieckiem i brać go na ręce (chodzi o niedomowników). Myśmy byli świadkami jak nasza figielinka nie pozwoliła się nawet zbliżyć do dziecka. Wszystko działo się bardzo po woli i bez jakiejkolwiek ostrej reakcji psa, nawet ją głaskaliśmy, ale nie mogliśmy nawet usiąść przy dziecku. Jak kapnęliśmy się o co chodzi to zaczęliśmy test. Pies zawsze wszedł między nas i do dziecka nie było dostępu. Innym razem dziecko z naszej rodziny niespełna roczne koniecznie chciało pobawić się z naszymi hawańczykami. Stała otwarta olbrzymia klatka i mała koniecznie chciała tam wejść. W końcu rodzice pozwolili, mała weszła i siedziała tam kilkadziesiąt minut. Ja pamiętam jak cały czas patrzyłam zdenerwowana i byłam w gotowości aby ją wyciągnąć bo bałam się, że zostanie podrapana albo uszkodzą jej oczka. To, że trudno opanować lizanie u hawańczyków to wiem, ale to jednak pies. Nawet draśnięcia nie było, a bawiła się z sześcioma hawańczykami. Nadal jednak uważam, że bardzo trzeba uważać szczególnie na pazury hawańczyków.
W wolnej chwili …. CDN